
“A jednak w głębi serca wiem, że stać mnie na coś więcej, na coś wielkiego, i nie spocznę, póki nie dowiem się, co to jest.
Dzieciństwo już za mną, przeznaczenie na horyzoncie. Czuję się, jakbym żeglowała na grzbiecie fali, która wyrzuci mnie na odległy nieznany brzeg.”
Znacie takie marzenia, a może i cele, czy bardziej zamiary, o których stale mówimy – czy to na głos, czy w myślach, ale właściwie na tym się kończy? Nie dopinamy ich do końca, nie finalizujemy, nie realizujemy.
I nie mówię tu o wielkich pragnieniach, bo tyczyć się to może tych najmniejszych. Mówię o wiecznie odkładanych w czasie planach, o rzeczach, które zawsze stają się mniej ważne, niż inne.
Mam kilka takich aspektów w życiu. Jednym z nich było zobaczenie Morza Bałtyckiego zimą. Miałam to w planach od kilku lat. Wygrywały jednak wyjazdy w cieplejsze zakątki świata i picie herbaty z widokiem na Tatry.


Mówiąc, że rok 2021 jest i będzie inny nie rzucałam słów na wiatr. Czuje to każdą cząstką swojego ciała i w końcu także – każdą myślą w głowie. Przebrnęłam przez etap negatywnych myśli, wątpienia w powodzenie planów, czy tworzenia wymówek przed samą sobą. Jestem aktualnie w momencie, w którym chciałam się znaleźć od dawna. W stanie, za jakiego doświadczaniem tęskniłam. Wróciłam na właściwie tory. Najlepiej czuje się na tych, gdzie można wrzucić najwyższy bieg. To właśnie wtedy jestem najbardziej kreatywna, produktywna i zmotywowana.


Tory z najwyższym biegiem mają jednak w sobie jeden minus. Z reguły jedziemy tak szybko, że nie zauważamy znaków “zatrzymaj się”, nasze oczy nie potrafią na czas zdążyć zobaczyć stacji, przystanku. W efekcie pędzimy, kółko za kółkiem i zapominamy o odpoczynku. O momencie, gdy ten pęd zwalnia. O momencie, gdy ładujemy akumulatory, a to pozwala nam wystartować na jeszcze wyższych obrotach, niż wcześniej.
W roku 2021 postanowiłam, że zrobię dla siebie jedną bardzo ważną rzecz. Wiecie, jest ich więcej, ale to ta jest numerem 1.
Będę jechać szybko po torze, mając wrzucony najwyższy możliwy bieg. Ale! Podczas tej jazdy będę uważna, jak nigdy wcześniej. Skoncentrowana jak nigdy dotąd. Będę wypatrywać przystanków i korzystać z nich za każdym razem, gdy odczuje taką potrzebę. Wyjazd nad morze był jedną z takich potrzeb. Potrzebowałam tego resetu cholernie mocno.

I wówczas okazuje, że cała ta sztuka odpoczynku tkwi w tym, by po prostu potrafić odpoczywać. I nie mówię tu o bezmyślnym patrzeniu się w ścianę z wyrazem twarzy “nudzi mi się i nie wiem, co ma ze sobą zrobić”. Mówię tu o świadomym odpoczywaniu, świadomym słuchaniu sygnałów swojego ciała, świadomym dostrzeganiu momentów, gdy nasz organizm i umysł potrzebują przerwy.
“Nie ma cięższej pracy dla osoby aktywnej niż wypoczynek. Im więcej odpoczywasz, tym dłużej żyjesz. A to wielka umiejętność umieć odpoczywać.”

A Wy? Potraficie odpoczywać? 🙂
Miłego wieczoru,
A.