Ach jaki to był piękny dzień! Wczesna pobudka, makijaż, ubrania… pakujemy się do samochodu i obieramy kierunek – Żory! To tam już za chwil kilka mamy ponownie spotkać się z kobietą-petardą 🙂 Tym razem nie na ustalenie zdjęć podczas ślubu i wesela, a na zdjęcia tu i teraz! A dokładniej mówiąc na sesję narzeczeńską 🙂


Pakujemy się wspólnie do jednego samochodu i jedziemy w góry. Tak, wymarzyłam sobie sesję zimową. Tak, chciałam ją zrealizować w górach. Tak, udało się dokładnie tak, jak chciałam! 🙂
Po przebraniu się (zwłaszcza u mnie) w nieco mniej zimowe rzeczy, jak na panujący wówczas mróz – zaczynamy!

Z początku nieco zmieszani, ale z ogromnymi uśmiechami na ustach zaczynamy pozować. A właściwie to po prostu… zaczynamy się śmiać. Ale nie od dziś wiadomo, że Kasia jest mistrzem w chwytaniu emocji – szczęściarze z nas.


Atmosfera podczas zdjęć jest dokładnie taka, jaka powinna być – mnóstwo podpowiedzi, pomysłów, pomocnych rad z ust fotografa sprawia, że zdjęcia robią się same. I to jest najpiękniejsze! Niewymuszone, niepozowane, chwytane w trakcie przytulania, czy całowania.




Po zrobieniu kilkudziesięciu ujęć (tak, Kasia nie próżnuje) wracamy do samochodu się ogrzać. Nie czuje dłoni, nie czuje palców u stóp, zamarzła mi broda. Ale wiecie co? Jestem przeszczęśliwa i ogromnie wzruszona, że to dzieje się naprawdę 🙂

Kasia uwielbia zdjęcia w ruchu – tak więc skaczemy, wyginamy się, biegamy – jest nam cieplej, to fakt!




Po kilkunastu minutach ponowny powrót do samochodu i tym razem zmieniamy miejsce – spod opuszczonego schroniska udajemy się na zaspy! Wbrew pozorom wcale nie jest tak nisko 😀



I tutaj zaczynają się moje “top of the top”






Pogoda zdecydowanie była tego dnia naszym sprzymierzeńcem. Mimo mrozu i wiatru – świeciło piękne słońce, które dodawało niesamowitej magii temu miejscu!


Niejednokrotnie wywalilibyśmy się w największy śnieg, a w niektórych miejscach śniegu było do uda. A to wszystko w… plisowanej sukience maxi 😉 Da się być damą w górach? Da się! 😀


Kolejna porcja joggingu zaowocowała takim właśnie ujęciem – jestem zachwycona!

W trakcie sesji nie obyło się bez służbowych telefonów, dzięki czemu powstał kadr niczym z filmu 🙂

Na zakończenie zdjęć pod schroniskiem, na drodze i wśród górek i pagórków przyszedł czas na… zabawę śniegiem i w śniegu. Och, jak nam wtedy było zimno w dłonie!!!




A co by nie było za dużo stania, przyszedł czas by się… przewrócić 😉



Po wszystkim do samochodu uciekaliśmy tak…

Po ogrzaniu się w samochodzie przyszedł czas na… drugą sesję. Ale o tym innym razem!
Na zakończenie pragnę podzielić się z Wami jednym z moich ukochanych cytatów:
“I nigdy już nie poczujemy deszczu, bowiem nawzajem będziemy sobie schronieniem”
Marzysz o takich zdjęciach? Wiesz co zrobić! Pisz bezpośrednio do pięknej, energicznej i wiecznie uśmiechniętej, a do tego absolutnie uzdolnionej Kasi Straube-Czyż znanej, jako https://highmom.pl/
Życzę Wam miłości jak stąd na Księżyc.
Wspierajcie się,
szanujcie,
kochajcie na zabój.
Ściskam,
A.