
Hej, hej!
Dziś będzie obszernie i dość dokładnie, zatem przygotujcie sobie herbatę i usiądźcie wygodnie 🙂
Z racji, że w tym roku w bardzo dużym stopniu stawiamy na podróże po Polsce, to dziś mini przewodnik po 4 miastach na Lubelszczyźnie i w województwie świętokrzyskim. To właśnie tam spędziliśmy trzy dni niecałe dwa tygodnie temu. Spiszcie miejscówki, ustalcie plan podróży i ruszajcie w Polskę! Szerokiej drogi!

Sandomierz
Wszystko zależy od tego, z jakiej części kraju jedziecie, ale osoby z województwa śląskiego (jak my) mają Sandomierz najbliżej, jako pierwszy. Nic więc dziwnego, że to od niego rozpoczęliśmy nasze zwiedzanie.
Sandomierz to miasto położone w województwie świętokrzyskim (jako jedyne z tej 4), w powiecie sandomierskim, nad Wisłą. I choć miasto znane jest z wielu historycznych miejsc na mapie Starówki, to od kilku lat swoją sławę zawdzięcza serialowi Ojciec Mateusz, w którym wiele ujęć kręconych jest właśnie tutaj. Korzystanie z chwili i wysoko rozwinięty marketing sprawiają, że postać Ojca Mateusza możemy znaleźć na chociażby magnesach w każdym napotkanym sklepiku.
My mieliśmy akurat to szczęście (albo i nie), że dokładnie w tym dniu, w którym tam byliśmy kręcono sceny do serialu. Moje słowa skierowane do babci “zobaczysz Żmijewskiego” okazały się być prorocze, bo przy pierwszym punkcie zwiedzania wysiadł on z taksówki dwa metry obok nas 😉

Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Bazyliki katedralnej Narodzenia NMP w której znajduje się największa ilość fresków w Polsce. Miejsce bez dwóch zdań robi ogromne wrażenie, a od ilości zdobień można dostać zawrotu głowy.



Tuż obok katedry znajduje się Dzwonnica, która mijana po prawej doprowadzi nas do rynku. Idziemy wówczas ulicą świętego Ducha na której znajduje się wiele restauracji i knajp. Jedną z nich jest polecana przez wielu W Starej Piekarni, ale akurat trafiliśmy na okres, gdy było zamknięte. Obiad zjedliśmy zatem niemalże na przeciwko i było pysznie – Restauracja Pod Ciżemką z przepięknym tarasem i fajnym menu. Polecam 🙂




Idąc dalej tą samą ulicą docieramy na Rynek. I tutaj znajdziemy Ratusz, Podziemną trasę turystyczną, zabytkową studnię oraz Kamienicę Oleśnickich. Ponadto to tutaj znajduje się kilka straganów z lokalnym winem. W okolicy rynku znajdziemy również wiele miejsc, gdzie serwowany jest cydr – bowiem ta właśnie okolica jabłkami stoi. Na mieście wypijemy ten bezalkoholowy, a w restauracjach także z procentami. Poza cydrem obowiązkowo należy spróbować krówek z przeróżnym nadzieniem – miętowych, czy kokosowych. Proziaki, czyli chleb sodowy to kolejna regionalna potrawa, którą również zjemy w wielu miejscach.






Tuż obok Rynku znajduje się ulica Opatowska, którą dojdziemy do Bramy Opatowskiej. Tam znajdują się schody prowadzące na platformę widokową. Bilety można kupić na miejscu w kasie na górze. My akurat trafiliśmy na niemałą kolejkę, a zwiedzający wpuszczani są w maksymalnie 15-sto osobowych grupach. Droga na taras widokowy prowadzi schodami, ale co piętro znajduje się wystawa zdjęć i dość spora przestrzeń do odpoczynku. Z platformy można podziwiać widok na cztery strony świata i to zdecydowanie ten na ulicę Opatowską jest najlepszy.




Po zejściu na dół skierowaliśmy się w drogę powrotną na Rynek, a następnie w kierunku Wisły. Tam znajduje się Muzeum Okręgowe i Zamek Królewski. Tak jak wspomniałam na początku wpisu – w tym dniu kręcone były ujęcia do serialu i działo się to właśnie tam. Zwiedzanie obiektów było zatem utrudnione. Po skierowaniu się w stronę rzeki docieramy do przyjemnej przystani z rowerkami wodnymi, kajakami i cudownym widokiem na Stare Miasto. Tam można odpocząć i to bardzo.



Na tym zakończyliśmy zwiedzanie Sandomierza i pojechaliśmy dalej. Kierunek?
Zamość!
Zamość to miasto leżące w województwie lubelskim i stanowi jeden z większych ośrodków kulturalnych, edukacyjnych i turystycznych województwa. Nazywane jest „Padwą północy” ze względu na piękną renesansową starówkę zaprojektowaną na planie gwiazdy. W 1992 roku zamojska starówka została wpisana na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Nie bez powodu 🙂 Stare Miasto i Rynek robią ogromne wrażenie!
Zamość to miasto idealne. Dosłownie i w przenośni. Układ przestrzenny miasta charakteryzuje się ładem i harmonią. Jego zabudowa została dokładnie przemyślana i zaplanowana. Nie tylko Rynek wyróżnia się precyzyjnym rozplanowaniem przestrzeni. Układ urbanistyczny całego Zamościa wpisuje się w renesansową ideę miasta idealnego, łączącego funkcjonalność z bezpieczeństwem, wygodą mieszkańców i estetyką. Oznacza to, że wszystkie linie są symetryczne, kąty proste, a żaden budynek nie znalazł się tam przez przypadek 🙂


Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Rynku Solnego, który wraz z Rynkiem Wodnym stanowi dopełnienie Rynku Wielkiego (głównego). Nazwa pochodzi z 1588 roku i jest związana z handlem solą.

Kolejno skierowaliśmy się na Rynek Wielki, który bez dwóch zdań – robi największe wrażenie. Po każdej ze stron znajdują się zabytkowe kamienice oraz Ratusz, który okrzyknięto najpiękniejszym ratuszem w Polsce. Posiada 52-metrową wieżę zegarową oraz szerokie, wachlarzowe schody dobudowane w XVIII wieku.



Ratusz stanowi jedną z najpiękniejszych budowli na Rynku. Ale to tuż obok znajdują się Kamienice Ormiańskie, które zachwycają chyba jeszcze bardziej. Są kolorowe, niezwykle zadbane i robiące wrażenie. W jednej z nich znajduje się Muzeum Zamojskie, a obok niego restauracja serwująca dania kuchni ormiańskiej.


Idąc w przeciwnym kierunku, niż Rynek Solny – dochodzimy do Rynku Wodnego. Nazwa tego placu związana jest najprawdopodobniej z lokalizacją blisko południowej linii murów zamojskiej twierdzy, za którą znajdowały się tereny zalewowe. Ponadto nie przypadała mu funkcja handlowa, typowa dla tego typu placów, ale rezydencjonalna – mieściły się przy nim głównie domy ważniejszych mieszkańców Zamościa. Dlatego właśnie to tutaj znajdują się najpiękniejsze kamienice dla mieszkańców, ale i jest tu nieco spokojniej. Byliśmy pozytywnie zaskoczeni, że minutę od Rynku Wielkiego pełnego ludzi jesteśmy w stanie znaleźć ciszę i spokój.

Zaraz obok wspomnianego Rynku Wodnego znajduje się kolejna atrakcja miasta Kładki Widokowe “Bastion I”. Kładki przebiegają wzdłuż czoła Bastionu I i dają wyobrażenie jego kształtu. Pod kładkami przebiega linia kolejowa Zawada-Zamość-Hrubieszów. Jest to ciekawy i oryginalny pomysł zrealizowany w trakcie rewitalizacji zamojskiej twierdzy. Kładki stanowią fragment trasy spacerowo-widokowej wokół umocnień i są doskonałym punktem widokowym na przedpole południowe.






Kolejny punkt na liście do rzeczy do zobaczenia to Brama Lwowska, która znajduje się tuż przy rondzie. A tuż obok niej Nadszaniec Bastion IV, czyli Podziemna Trasa Turystyczna. W budynku znajdują się pawilony, sklepy odzieżowe, ale i kiosk, w którym można kupić bilety na taras widokowy. Wstęp kosztuje 3zł, a na taras można wejść codziennie w godzinach 9:00-16:00. Widok nie jest bardzo powalający, bo taras usytuowany jest dość nisko.



2 minuty od tarasu widokowego znajduje się tablica upamiętniająca Marka Grechutę, który urodził się i mieszkał w jednej z kamienic nieopodal rynku.

Kolejne miejsce, które zwiedziliśmy, to Synagoga znajdująca się na Starówce. Bilet wstępu to bodajże 8zł (nie pamiętam już dokładnie) i nie uważam, by wnętrze było warte tej ceny. W środku udostępnione jest tylko jedno pomieszczenie z kilkunastoma tablicami opisującymi historie Stowarzyszenia Dzieci Holocaustu. Mimo wszystko, jeśli jesteście osobami, które interesują się tą tematyką (jak ja) to nie będziecie bardzo zawiedzeni, ale mogłoby być lepiej.







Krótka przerwa od zwiedzania i zapraszam na obiad 🙂 Restauracja, do której się udaliśmy ma wiele pozytywnych opinii w internecie. My również nie byliśmy zawiedzeni, a stałe zapełnienie stolików co do jednego mówi samo za siebie. Zjadłam tam najpyszniejszy chłodnik w życiu 🙂 Restauracja Bohema na Rynku Wielkim. Bosko karmią!


Po obiedzie udaliśmy się do Parku Miejskiego, który wydał nam się być bardzo zadbany i czysty. To idealne miejsce na relaks od tłumów w ścisłym centrum. Znajdziecie tu alejki z idealnie posadzonymi kwiatami, stawy, mostki i wiele przepięknych drzew.


Tuż obok Parku Miejskiego znajduje się pomnik Jana Zamoyskiego, a obok Parafia Zmartwychwstania Pańskiego i św. Tomasza Apostoła w Zamościu. Środek jest absolutnie zachwycający, a przy wejściu znajduje się wieża na której za opłatą można podziwiać widok na miasto.







Ostatnim punktem na naszej podróżniczej mapie Zamościa był punkt gastronomiczny 🙂 Na kawę, lemoniadę i lody udaliśmy się do kawiarni Bosko, która znajduje się przy wspomnianym na początku Rynku Solnym. Lody sprzedawane są tam także na zewnątrz, ale my z powodu upału siedliśmy w środku. I nie żałujemy. Dawno nie spotkałam się z tak pięknym wystrojem wnętrz. Pyszna kawa, świetne świeżo wyciskane soki i lody własnej produkcji. Idźcie tam!



A tymczasem ruszamy do…
Lublina!
I tutaj największe zaskoczenie tego wyjazdu, bowiem w Lublinie nie mieliśmy być wcale. Ale jadąc w kierunku ostatniej, trzeciej miejscowości Lublin wyrósł nam przed oczami. Grzechem było nie skorzystać! I takim sposobem znaleźliśmy się na starym mieście stolicy województwa lubelskiego.

Na wstępie powiem, że w Lublinie spędziliśmy nieco ponad godzinę, więc zobaczyliśmy dosłownie część miasta. Mimo wszystko miejsca, które udało nam się zobaczyć to Brama Krakowska, którą weszliśmy na teren Starego Miasta. Następnie przeszliśmy się średniowiecznymi uliczkami, które doprowadziły nas do Wieży Trynitarskiej. Idąc dalej prosto dotarliśmy do Klasztoru ojców Dominikanów, w którym akurat zaczęła się Msza.





Spacer bez konkretnie zaplanowanej trasy doprowadził nas do Placu po Farze, który został utworzony po rozebraniu kościoła farnego pw. św. Michała Archanioła. Ze wspomnianego placu można podziwiać fenomenalną panoramę miasta. Jest to również centrum spotkań młodzieży i osób siedzących w knajpach.




Kierując się dalej “za tłumem” docieramy do Bramy Grodzkiej, w której aktualnie znajduje się siedziba Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN”. Tą samą drogą docieramy na wzniesie miasta, na którym znajduje się Zamek Lubelski. Budynek robi kolosalne wrażenie i przepięknie wygląda na żywo.




Z racji, że w Lublinie wylądowaliśmy przypadkiem czas ruszyć dalej. Kierunek…
Kazimierz Dolny!
To miasto położone w województwie lubelskim, powiecie puławskim, nad Wisłą. To tutaj spędzamy ostatni dzień naszego weekendu. Po noclegu i boskim śniadaniu na tarasie czas wyruszyć zwiedzać. Pierwszy punkt >> Góra Trzech Krzyży 🙂

Wzniesienie upamiętnia ofiary epidemii cholery w 1708r i jest obecnie najlepszym punktem widokowym udostępnionym turystom. Samo podejście jest łagodne, szybkie i przebiega pośród lasu, jednakże patrząc na to, że sam wstęp na górę jest płatny – uważam, że sama ścieżka i schody stworzone z drewna pozostawiają wiele do życzenia. Jest ślisko, trzeba być ostrożnym, a pełne sportowe buty będą tutaj wybawieniem.Na górze czeka na nas pan w budce, u którego trzeba uiścić opłatę w wysokości 4 zł i wtedy wówczas możemy oglądać widoki. Powiem tak, fajnie zobaczyć, ale widziałam w życiu kilkadziesiąt lepszych widoków 😉 Sami oceńcie.

Po zejściu z góry przeszliśmy się na Zespół Zamkowy, który także znajduje się na lekkim wzniesieniu. Wstęp na teren zamku i wieżę strażniczą jest płatny. Nam tym razem wystarczyło zobaczenie obiektów z zewnątrz. Następnie udaliśmy się w stronę rynku, a po drodze zahaczyliśmy o Kościół Rzymskokatolicki pw. św. Jana Chrzciciela i św. Bartłomieja Apostoła. Z racji, że byliśmy w Kazimierzu w niedziele to oczywiście trafiliśmy na Mszę 😉 Przeszliśmy zatem dalej w kierunku Rynku.




Sam Rynek wielkością nie zachwyca. Najładniejszym elementem są kamienice Przybyłów, przy którym swoje miejsce upatrzyli sobie lokalni malarze i artyści. Na samym środku rynku usytuowana jest zabytkowa studnia. Obowiązkowym regionalnym przysmakiem, którego trzeba spróbować są tzw. Koguty, czyli lekko słodka bułeczka.








Obiad zjedliśmy w drodze nad Wisłę w restauracji Willa pod Basztą. Czytałam na temat tego miejsca wiele pozytywnych opinii, ale rozczarowaliśmy się. Jedzenie nic specjalnego, a obsługa dramat.

Ostatnim punktem, który zobaczyliśmy w Kazimierzu Dolnym to Bulwar Nadwiślański. Miejsce, gdzie można pospacerować, posiedzieć nad wodą, ale i przepłynąć się statkiem. Statek wypływa z portu w Kazimierzu i płynie w górę Wisły mijając stare kamieniołomy, Mięćmierz, dopływa do Krowiej Wyspy i zawraca z powrotem do Kazimierza. Prom pływa także pomiędzy Kazimierzem Dolnym i Janowcem a także pomiędzy Bochotnicą a Nasiłowem. Osobiście, pomimo początkowych ogromnych chęci, zrezygnowaliśmy z rejsu. Tego dnia temperatura sięgała 30 stopni w cieniu, a ja przy takiej pogodzie nie funkcjonuje 😉 Co więcej, czekała nas długa droga powrotna, a miejsca siedzące na statku nie są zadaszone. Tak, czy tak, rejs to koszt 22 zł.

I tak właśnie wyglądał nasz weekend. Ponad 850 przejechanych kilometrów, dziesiątki mijanych miejscowości po drodze, masa wrażeń doznań i zwiedzonych miejsc. A to wszystko w towarzystwie 71-letniej babci, której marzeniem było zobaczyć tą część Polski 🙂
Przejdźmy jeszcze do informacji praktycznych:
Sandomierz:
1. My zaparkowaliśmy na parkingu przy Muzeum Okręgowym. Parkomat przyjmuje tylko monety, a koszt jednej godziny to bodajże 8 zł. Wiem, że nasze kilka godzin to była kwota rzędu 40zł, a my nie mieliśmy drobnych. W pobliżu znajdują się dwa stragany z obwarzankami i cydrem i nikt nawet nie myśli, by rozmienić turystom pieniądze. Przygotujcie sobie monety, bo ani banknotami, ani kartą nie zapłacie 😉
2. Toalety miejskie znajdują się tuż przy głównym rynku, a koszt to 2 zł.
3. Polecam płaskie, wygodne buty. Ulice są wybrukowane i często nierówne. Mijając kobiety w szpilkach ma się bezpłatny kabaret 😉 Ale całkiem serio, na płasko w tym przypadku najlepiej.
Zamość:
1. Zaparkowaliśmy zaraz obok Rynku Solnego i parking w weekend był bezpłatny, także to miejsce szczególnie Wam polecam
2. Z racji, że nocowaliśmy w Zamościu to na Rynku Wielkim byliśmy już po 9:00. I to był strzał w dziesiątkę. Udało nam się zrobić ekstra pamiątkowe zdjęcia bez tłumów. Na schodach przylegających do Ratusza staliśmy sami. Już o godzinie 11 było to niemożliwe. Jedźcie wcześnie ;)))))
Lublin:
1. Samochód zostawiliśmy na parkingu zaraz obok Bramy Krakowskiej. Blisko i dość tanio. Parking jest ogrodzony, płatność gotówką przy wjeździe.
Kazimierz Dolny:
1. Fajny parking w dobrej lokalizacji znajduje się tuż pod zamkiem. Płatność z góry za cały dzień, gotówką, przy wjeździe.
2. W głównej kawiarni na rynku nie można płacić kartą, o czym nikt nikogo nie informuje. Na rynku znajduje się jeden bankomat, z którego korzysta każdy… Bardzo słabo.
Sandomierz, Zamość Kazimierz Dolny:
Naprawdę weźcie ze sobą gotówkę. Pierwszy raz mieliśmy taką sytuację, że przez trzy dni nie byliśmy w stanie znaleźć bankomatu, a płatność kartą była mocno ograniczona.
Ufff… mam nadzieję, że dobrnęliście do końca! Reasumując, bardzo polecam Wam zobaczyć tą część Polski! Jest pięknie, a widoki zachwycają.
Przepięknej podróży!
A.