
Gdzie się podział ten miesiąc, można by rzec… I mam wrażenie, że można by śmiało tak mówić o każdym miesiącu. Czas pędzi jak szalony i nawet nie myśli o tym, by na chwilę zwolnić. Tyle co tworzyłam dla Was ulubieńców czerwca, a dziś kolejni – lipcowi.
Jaki był ten miesiąc? Pracowity, niezwykle organizacyjny, wymagający ode mnie dużej logistyki, planowania i kreatywnego tworzenia. To w lipcu zorganizowałam imprezę niespodziankę dla mojego męża z okazji jego 30-tych urodzin, to w lipcu zorganizowałam drugą imprezę niespodziankę z tego samego powodu. Lipiec to również miesiąc urodzin mojego brata, małych i dużych wycieczek po Polsce i zorganizowania wieczoru panieńskiego. To czas zakupu nowych książek, obejrzenia kilku filmów, wycieczek rowerowych i mrożonej kawy. Ulubieńcy lipca poniżej, enjoy!

Lipiec przywitaliśmy w… polu maków. I choć po dotarciu na miejsce okazało się, że ktoś maki zniszczył i miejsce to nie ma nic wspólnego z tym widzianym na zdjęciach, to i tak zrobiliśmy ekstra zdjęcia w totalnie moim klimacie. Pełen wpisów o tej wyprawie tutaj klik


4 lipca wzięłam udział w corocznej sesji zdjęciowej z dziewczynami z pracy, a 5 lipca zorganizowałam urodzinową imprezę niespodziankę w stylu lat ’20 i filmu Wielki Gatsby. Pewnych jest kilka rzeczy – mąż totalnie się tego nie spodziewał, jego uśmiech wynagrodził mi wszystkie trudy przygotowań, a Wam relacja z tego wydarzenia spodobała się baaaardzo 🙂 Kto z Was nie widział nadrabia tutaj >> klik




Dzień po imprezie, czyli 6 lipca w dzień urodzin męża odbyliśmy małą wycieczkę. Zobaczyliśmy Zalew Rybnicki, Rynek w Rybniku i zjedliśmy ekstra obiad w greckiej restauracji. Ten dzień był tak boski, że poproszę częściej.


Następnie uciekliśmy w nasze jedno z trzech miejsc na Ziemi. Tam, gdzie kontakt z naturą jest najlepszy, cisza wypełnia umysł, a czas płynie może nie wolniej, ale nieco bardziej beztrosko.




Kolejny weekend to imieniny dziadka i następna impreza niespodzianka z okazji 30stki – tym razem w towarzystwie znajomych. Nie mam z tego wieczoru za wiele zdjęć, musicie uwierzyć na słowo, że było rewelacyjnie ;)))
Dzień po tym świętowałam z dziewczynami ukończenie pewnego projektu online, w którym zawodowo brałam udział w ostatnich tygodniach. Spotkałyśmy się w moim jednym z ulubionych miejsc w mieście. Było pięknie i pysznie.

Lipiec to również czas niezliczonej ilości chwil na tarasie, spotkań ze znajomymi nad jeziorem, wyjść na lody, wycieczek rowerowych i wielu innych letnich przyjemności, które powodują uśmiech na mojej twarzy. Lipiec to także czas nadrabiania książkowych zaległości. W moje ręce wpadły te 3 cuda:



W połowie miesiąca zwiedziliśmy dwie podróżnicze perełki na mapie śląska – Zamek w Olsztynie i Złoty Potok. Powstał z tego miejsca ciekawy wpis na blogu 😉 klik






W lipcu spełniliśmy także nasze małe, a babci duże marzenie podróżnicze. Zwiedziliśmy Sandomierz, Zamość, Kazimierz Dolny i Lublin. Powstał na temat tego wyjazdu baaardzo obszerny i dokładny wpis na blogu. Co jeść, co zobaczyć, gdzie zaparkować. Polubiliście ten gotowy plan wyjazdu, co mnie ogromnie cieszy bo nieco się napracowałam 😉 Jeśli ktoś z Was jeszcze nie czytał to przewodnik tutaj klik




Lipiec zakończyliśmy świętowaniem urodzin brata i zorganizowaniem wieczoru panieńskiego dla Poli.. Było baaardzo boho, naturalnie, przytulnie i nad jeziorem. Zdjęcia z tego wydarzenia niebawem na blogu, a póki co mały przedsmak poniżej:




W lipcu obejrzałam także kilka fajnych filmów, które nie są nowościami, ale bardzo Wam je polecam 🙂




I na zakończenie coś, bez czego żaden miesiąc nie byłby kompletny (oczywiście z przymrużeniem oka) – moda! Dotrwałam na wyprzedaży kilka fajnych ubrań, polecam:



I tak właśnie w bardzo dużym skrócie prezentował się lipiec 2020. Pozdrawiam Was z auta, wyjeżdżamy na weekend ❤️
A.